Obserwatorzy

środa, 4 kwietnia 2018

Pogrom sprzętu AGD

Myślałam, że po tak długiej blogowej absencji napiszę coś, co będzie niosło ze sobą jakąkolwiek mądrość lub podzielę się spostrzeżeniami na temat ciekawej książki lub filmu, albo chociaż zdam relację ze świąt. Tak jednak nie będzie. Tym razem opowiem o głupocie i gapiostwie.
W piątek piekłam ciasto i, już z myślą o świętach, gotowałam jajka. Zastanawiałam sie, jaka pogoda będzie w niedzielę. Ot, zwykła przedświąteczna krzątanina. Planowałam, ile to ja nie zrobię w nadchodzące wolne dni (rzecz jasna, na planach się w większości skończyło), gdy poczułam palony plastik. Na kuchence stały dwa garnki z plastikowymi uszkami. Obejrzałam je dokładnie, ale nie było widać, by któryś miał nieszczęście się przypalać. Uznałam, że to pewnie coś z dworu i wróciłam do przerwanych zajęć. Sta błogiej nieświadomości trwał jeszcze chwilę. W pewnym momencie stały się trzy rzeczy: usłyszałam głośne pyknięcie, w całym domu zgasło światło,  ja dostrzegłam źródło nieprzyjemnego zapachu. Otóż przez ostatnie minuty beztrosko przypalałam kabel od blendera na palniku kuchenki :). W końcu biedak nie wytrzymał. Ja natomiast weszłam na wyższy poziom wtajemniczenia. Otóż spaliłam korek nie tylko w mieszkaniu, ale również na klatce na naszym piętrze :D. To, myślę, nie byle co.
Jednak skąd tytuł? Wszak jeden blender to nie cały domowy sprzęt AGD. No cóż, w tym samym tygodniu zepsuły nam się suszarka, miker i toster...
Na tę chwilę chyba tylko to pozostało mi w kuchni :D.