Obserwatorzy

środa, 27 grudnia 2017

Święta, święta... I nadal święta :).

Muszę to powiedzieć na głos: czuję się strasznie, że zostawiłam mojego raczkującego bloga na pastwę losu aż na dwa tygodnie! Wyrzut sumienia mam niesamowity, jednak wiadomo - święta to siła wyższa :). A ja nie chcę, żeby one tak szybko się skończyły. Nie zamierzam jeszcze rozbierać choinki ani chować światełek :). Niech jeszcze poświecą parę dni, a świąteczna atmosfera niech towarzyszy nam przez cały rok.
Idąc za radą pani Krysi Mirek, postanowiłam przedłużyć sobie ten magiczny czas, czytając świąteczne powieści. Oczywiście wcześniej ciężko mi było znaleźć na nie choć chwilę. Poprzednia lista mocno wymknęła mi się spod kontroli, ale nauczyłam się już, że plany lubią się zmieniać i nie ma czym się martwić :).
Teraz czytam "Biuro przesyłek niedoręczonych" - jestem zachwycona. Za mną "Aleja Siódmego Anioła", którą lada dzień zrecenzuję. Wcześniej udało mi się przeczytać jedynie "Serce z piernika", "Światło w cichą noc" i "Cuda i cudeńka". W następnej kolejności chcę przeczytać "Psiego najlepszego", "Pudełko z marzeniami", "Wieczór taki jak ten", "Cztery płatki śniegu" i "Magiczny wieczór". I jeszcze trochę. A co będę sobie żałować! Świąteczny czas to dla mnie coś wspaniałego i żal mi, że święta tak szybko mijają. Jednak możemy sprawić, by były tak krótkie jedynie według kalendarza. Możemy zawsze nosić w sercu dobroć i zrozumienie wobec drugiego człowieka, które z ogromną siłą pojawiają się w okresie bożonarodzeniowym. Święta możemy mieć przez dwanaście miesięcy; oczywiście coś z ich magii musi być wyłączone na określony czas, by grudzień nie stracił swojej wyjątkowości. Nie chodzi mi o pozostawienie choinki na cały rok w domu. W świętach najważniejsi są ludzie, nie jedzenie czy prezenty. To miłe dodatki, ale wciąż tylko dodatki. Gdyby nie bliscy, nie cieszyłaby nas wigilijna kolacja, nie mielibyśmy kogo obdarowywać, a o nas również nikt by nie pamiętał. Nie w konsumpcjonizmie rzecz, a w miłości i rodzinnej, pełnej ciepła atmosferze, która stopi  nawet najgorszy, najbardziej uparty lód. Mam nadzieję, że pozytywna energia i dobre emocje, jakie dają mi święta, pozostaną ze mną na cały rok. I wszystkim tego życzę.
A jak minęły u Was ostatnie dni? Co przyniósł Wam Mikołaj? Tak jak mówiłam, nie chodzi o to, by jak najwięcej dostać, ale prezenty cieszą mnie tak bardzo, że nie wiem, czy gdzieś nie utrwalić ich tegorocznej listy :D. Moi bliscy są wspaniali i uważnie słuchali, czego potrzebuję i co chciałabym mieć. Jednak najlepszym prezentem była sama ich obecność, za którą bardzo, bardzo dziękuję!
Pozdrawiam Was kochani i przyrzekam mojemu blogowi, że nie już nie zostawię go samego :D. Życzę dobrego ostatniego tygodnia roku! :)

wtorek, 12 grudnia 2017

"Światło w cichą noc" trafia prosto do serca :).

Historia ludzi, z których każdy został obarczony przez los ciężkimi przeżyciami. Jedni, jak rodzeństwo Magda, Michał i Bartek zupełnie niezależnie od siebie, drudzy, na przykład Antek, przez naiwność. Jeszcze inni przez trzymane latami głęboko w sobie poczucie winy.
Opowieść o tych, w życiu których przez tragiczne wspomnienia nie ma miejsca na wigilijny stół i pachnącą lasem choinkę, a którzy zostali rzuceni na głęboką wodę: muszą przygotować prawdziwą, tradycyjną i jedyną taką w roku kolację. Ale także o tych, którzy pomogą w przygotowaniu świąt i dopilnują, by wszystko się udało.
Krystyna Mirek w piękny sposób ukazuje siłę przyjaźni i miłości, także tej do dziecka czy rodzeństwa. Powieść przypomina, jak ważne w życiu są emocje i że gonitwa za pieniędzmi nie powinna stanowić istoty egzystencji. Książka traktuje także o wybaczeniu sobie i innym. O tym, że bez pogodzenia się z przeszłością nie da się zrobić kroku naprzód.
Magda dla miłości jest gotowa całkiem zmienić przyzwyczajenia, latami chroniące ją i jej braci przed bolesnymi wspomnieniami. Czy przyniesie to oczekiwany rezultat?
Michał żyje w ciągłym strachu o los młodszego rodzeństwa, które zdążyło dorosnąć. Czy znajdzie chwilę, by ułożyć sobie życie?
Bartek jest typem lekkoducha i jednocześnie ciągłym obiektem zamartwiania się brata i siostry. Czy w nowej rzeczywistości trochę dorośnie?
Antek nie umie i nie chce pogodzić się z przeszłością. Zdoła uporać się z tym, co było?
Babcia Kalina pozornie jest niezłomną kobietą i opoką dla wszystkich. Jednak czy i ona nie skrywa bolesnych tajemnic?
No tak, trochę dużo tego "czy" z mojej strony, jednak zależy mi, by pokazać, że powieść oddaje realia codziennego życia, w którym każdy z nas zmaga się z mniejszymi lub większymi problemami. Historia nie jest nierealna ani przesłodzona. Mimo problemów spotykających bohaterów, wspaniale wprowadza w świąteczny nastrój. Od postaci promieniuje miłość, szacunek i troska o drugiego człowieka. "Światło w cichą noc" ogrzewa serce i sprawia, że nie można doczekać się wigilijnej wieczerzy.
Opowieść nie jest wolna od trosk. Pokazuje problemy dzisiejszego świata, z którymi w domowym zaciszu przychodzi mierzyć się niejednej rodzinie, przez ludzi z zewnątrz postrzeganej jako wzorowa. To nie jest cukierkowa historia, dodatkowo polana lukrem. To piękna powieść, pachnąca goździkami i pomarańczą. Sami sprawdźcie, co sprawi, że w willi pod kasztanem i sąsiednim domu na nowo rozgości się czas oczekiwania i aromat pieczonego ciasta...

Krystyna Mirek
O Autorce...
Krystyna Mirek ma czwórkę dzieci - trzy dorastające córki i małego synka. Jest absolwentką polonistyki na UJ. Pracowała jako nauczycielka, jednak obecnie w życiu zawodowym poświęca się tworzeniu powieści obyczajowych. Jest autorką 19 książek.

wtorek, 5 grudnia 2017

Co przygotowali Los, Duch Nadchodzących Świąt i Piernikowa Magia?

Ano przygotowali wszystko i jeszcze trochę. Od sytuacji wyglądających beznadziejnie po szczęśliwe przypadki - a wszystko to, by wypełnić tajemniczy, misterny plan, o którym nikt na świecie nie miał bladego pojęcia...
Klementyna jest mamą samotnie wychowującą córeczkę Dobrochnę, jednocześnie opiekując się chorą, zdziwaczałą babką. Żyje pod plan - wydaje jej się, że ma pod kontrolą życie swoje i bliskich. Jednak nadchodząca zima pokaże jej, że nie zawsze można wszystko przewidzieć...
Pachnąca piernikami i emanująca magią świąt powieść, która idealnie wprowadza w czas oczekiwania na tę jedyną w roku, wyjątkową noc. Brak tu naiwności. Ukazane są problemy, z jakimi przychodzi codziennie mierzyć się niektórym spośród nas. Jednak widać również chęć pomocy bliźniemu i próbę wyciągnięcia pomocnej dłoni do kogoś w potrzebie. Powieść pokazuje, jak dobrze jest widzieć, a nie tylko patrzeć i jak ważne jest, by być człowiekowi człowiekiem.
Barwne postaci uczą nas, jak ważne jest, by nie iść przez życie samotnie i żeby zawsze mieć kogoś, kto pomoże nam wstać, jak upadniemy. Widać również, że czasem, by komuś pomóc, nie można iść mu na rękę, a wręcz trzeba mu się przeciwstawić.
Powieść daje piękny przykład tego, że dobrze jest mieć gdzie wracać. Że dobrze jest wyjaśnić pewne sprawy, omijane dotąd szerokim łukiem. Że każdy, choćby nie wiadomo, jak się pogubił, może się na nowo odnaleźć.
Przy "Sercu z piernika" można zarówno śmiać się, jak i płakać. Niektóre sceny chwytają tak za serce, że sama czułam wściekłość lub współczucie. Jest to książka poruszająca wszystkie struny w duszy, grająca na każdej z nich po kolei, tworząc z wydobytych dźwięków piękną melodię.
Wróćmy jeszcze do bohaterów. Bardzo się z nimi zżyłam. Pokochałam stanowczą Klementynę, Pogubioną Agatę, słodką, zabawną i bardzo mądrą, zwłaszcza jak na swój wiek, Dobrochnę. Chciałabym, żeby każdy lekarz był tak skrupulatny jak doktor Piotr. Żeby każdy miał taką przyjaciółkę, jaką jest Imka.
To, co można powiedzieć, by jak najdokładniej i najkrócej opisać książkę:
"To właśnie magia,
to właśnie miłość,
to właśnie święta.".
Jestem bardzo dumna z mojej Mamy. Naprawdę, podzielam zdanie wielu czytelników, że jej książki to balsam na duszę.

sobota, 2 grudnia 2017

Dobrze jest wybaczyć... Również sobie

Codziennie popełniamy błędy. Czasem takie, które prawie nic nie zmieniają, ale czasami też takie, które źle wpływają nie tylko na nasze życie, ale również ranią innych.
W takiej sytuacji najważniejsze to umieć przyznać się do błędu. Przed sobą samym i przed drugą osobą. I jeżeli uda nam się dojść do porozumienia, wszystko powinno być w porządku.
Powinno, ale często nie jest.
Bo nieraz sami nadal szukamy problemu. Nie wierzymy, że osoba, którą w jakiś sposób zraniliśmy, puściła całą sytuację w niepamięć. Doszukujemy się niechęci, odrzucenia. Boimy się uwierzyć, że ktoś tak po prostu uznał, że każdemu zdarza się zrobić coś źle, a bardzo mu na nas zależy i nie chce trzymać urazy (co z resztą jest bez sensu - wspominam o tym TUTAJ). Jednocześnie unikamy rozmowy wprost, o tym, co nas gnębi - chyba ze strachu, że cała sytuacja odżyje i nici nawiązanego na nowo porozumienia zostaną zerwane. To błędne koło.
Ale to nie jest tak, że tylko my wiemy, co jest powodem naszego zachowania. Druga strona też to czuje. Domyśla się, za czym kryją się nasze podchody, obchodzenie jak z jajkiem, unikanie niektórych tematów. I sprawia jej to ogromny dyskomfort. Bo jeżeli faktycznie zależy jej na nas, przede wszystkim chciałaby tego, by było jak najnormalniej. Jeżeli ktoś cały czas wykorzystuje przeciwko Tobie coś, co rzekomo Ci wybaczył, to nieważne, jak duża byłaby Twoja wina, lepiej odpuść tę znajomość, bo jest toksyczna.
Wracając do meritum, wydaje mi się, że nasz lęk o zachowanie drugiej osoby wynika z faktu, że nieraz sami nie potrafimy sobie wybaczyć błędu. Nie odpuszczamy, myśląc ciągle, że gdyby nie nasza głupota, nie byłoby tego wszystkiego. Tak... Ale "było, minęło" to w tym wypadku najmądrzejsze, co można powiedzieć. Nikt nie jest kryształowy i każdy czasem robi coś, czego potem żałuje. Ale życie mamy jedno i nie ma potrzeby, by marnować je na niepotrzebne wyrzuty sumienia.
Bądź dla siebie samego wyrozumiały. Skoro ktoś inny potrafi przestać rozmyślać o tym, co było, bo mu na Tobie zależy, Ty możesz tym bardziej. Wybaczaj nie tylko innym, ale też sobie. Nie trzymaj cały czas z tyłu głowy błędu, jaki popełniłeś, lecz naukę, jaką z niego wyciągnąłeś. Dasz tym sposobem sobie i innym wiele radości. Godząc się z przeszłością i akceptując ją, możesz zbudować na niej piękny zamek przyszłości. Natomiast z wiecznym poczuciem winy, stworzysz jedynie marną chatę, która runie przy najmniejszym poruszeniu niestabilnego gruntu, na którym ją postawiłeś.
Osoba, która zainspirowała mnie do napisania tego tekstu, z pewnością wie, że była bodźcem do powstania posta. Mam nadzieję, ze teraz już w pełni zrozumie, jak bardzo jest ważna dlatego, że jest sobą. I że nie
musi przejmować się tym, co było, a skupić się na tym, co jest.
Pamiętajcie wszyscy: każdy z Was jest jedyny i niepowtarzalny. I nikt nigdy Was nie zastąpi. A jeżeli ktoś inny Wam wybaczył, to również dla niego powinniście puścić to, co złe, w niepamięć.