Obserwatorzy

czwartek, 18 października 2018

"Trzy razy ty" to nie zawsze "Tylko ty i ja"

Książka, na którą bardzo czekałam i zastanawiałam się, czy naprawdę trafi w moje ręce – bo nie mogłam się jej doczekać aż do tego stopnia. Ponadto Federico Moccia jest dla mnie swego rodzaju inspiracją J. Jakież było więc moje szczęście, gdy w końcu w paczce zobaczyłam ogromne tomiszcze, kontynuację „Trzech metrów nad niebem” i „Tylko ciebie chcę”, czyli oczywiście „Trzy razy ty”.
Przewrotnie zacznę od minusów. Ta książka jak dla mnie była naprawdę zbyt gruba. Nie chodzi o samą w sobie objętość – ja książki połykam – ale o treść. W pewnych momentach nie wiedziałam, o czym czytam. Wątek pracy Stepa jest dla mnie zbyt rozwleczony. Mam wrażenie, że nie wszystkie sytuacje zostały zakończone. Momentami jest ciekawie, czasem zabawnie – ale według mnie znaczna część jest zwyczajnie niepotrzebna. Czasem odkładałam książkę i zwyczajnie nie chciało mi się wracać do lektury.
To by było na tyle, jeśli chodzi o ewidentne minusy J.
Powieść jest wzruszająca. Nieraz byłam wściekła na bohatera. Uważałam, że zachowuje się jak małolat, a nie poważny, dorosły człowiek – którym już jest w tej części. Nie cierpiałam Babi, która znów znienacka pojawiła się w jego życiu (szczerze lubiłam ją tylko w pierwszej części. Generalnie niezbyt mnie ona do siebie przekonuje).
Za to szczerze uwielbiałam Gin (na początku „Tylko ciebie chcę” z kolei mnie strasznie denerwowała, ale to uczucie szybko zniknęło J). To, co spotyka tę dziewczynę, nie powinno się wydarzyć. Nie zdradzę Wam, co konkretnie się dzieje, ale uwierzcie, momentami nie da się nie zapłakać nad jej losem. Jest to dobra, pełna życia osoba, na której barki świat zrzuca stanowczo za dużo.
Jeśli mam być szczera, nie podobało mi się zakończenie. Nie dlatego, że było słabe – wręcz przeciwnie, na pewno było przemyślane i dopracowane. Po prostu chciałabym, żeby cała ta historia potoczyła się inaczej. Że tak powiem, nie poszło po mojej myśli, ale… W życiu też tak bywa, prawda?
Koniec końców, niestety muszę powiedzieć, że dwie poprzednie części czytało mi się lepiej. Nie mówię, że ta była zła. Może miałam gorszy moment, a może pewne wątki po prostu do mnie nie trafiały. Jednak nie da się odmówić autorowi tego, że naprawdę umie wzruszać. Wie, jak wywołać u czytelnika radość, smutek, żal. Niewielu jest pisarzy, którzy potrafią tak umiejętnie i trafnie sterować uczuciami odbiorcy powieści. W ogólnym rozliczeniu – jestem na tak, chociaż, tak jak uprzedzałam w poprzednim poście, nie brak również słabych punktów.

A Wy już czytaliście? Lubicie Babi? A może tak jak ja, wolicie Gin?

piątek, 12 października 2018

Gdzie byłam, jak mnie nie było?

Ano byłam w różnych miejscach, w najróżniejszych światach :D. W różnych książkach, oczywiście :).
Bo faktycznie - nie było mnie i nie było… Ale przecież w tym czasie czytać musiałam! Toż człowiek bez odrobiny lektury raczej nie przeżyje, a zwariuje na pewno J.
Częściowo przedstawię Wam, jakie książki przeczytałam w ostatnim czasie – i jakie oczywiście zrecenzuję J.
1. Dwie części „Ogrodu Zuzanny”, który z pewnością wielu z Was zna J.
2. „Serce w skowronkach”, które też na pewno nie jest Wam obce :D.
3.  „Never never”. Ta książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie, dosłownie ją połknęłam!
4. „Trzy razy ty” – emocje niezwykłe, choć szczerze mówiąc nie brak mi też uwag.
5. „Harry Potter i przeklęte dziecko” – w końcu udało mi się zabrać i przeczytać tę sztukę J. Było to pewnej nocy we Włoszech w maju, gdy nie mogłam zasnąć :D.
6.  „Byłam służącą w arabskich pałacach”. Powieści z tej serii nieodmiennie mnie szokują.
7. „Śpiące królewny” – kocham Kinga, a w zasadzie Kingów dwóch, niezmiennie ogromną i szczerą miłością J.
8. „Ugly love”. Opłaca się sięgnąć po tę pozycję, ale czemu – zdradzę w recenzji.
9. „Gwiazd naszych wina” – przeczytana wieki temu film obejrzany zaraz po lekturze… Ale od początku istnienia bloga chcę zrecenzować tę powieść, bo koło niej nie da się przejść obojętnie.
10.   „Rywalki”. To jest coś, czego wcześniej nie było, a przynajmniej ja nie spotkałam się z podobnym pomysłem. Jestem w stu procentach na „TAK”, ale więcej powiem w recenzji J.
11.   „Pokolenie IKEA”. Książka bardzo kontrowersyjna i z pewnością nie dla każdego. Ale mi się podobała.
12.   „Stowarzyszenie umarłych poetów”. Jak „Mały Książę”, warto przeczytać w każdym wieku.
13.   „Przesilenie”. Coś, na co czekałam i czekałam… A potem przeczytałam na raz i mi mało!
To tylko część recenzji, które muszę nadrobić, ale wiecie co? Nie mogę się doczekać!

Które z tych książek czytaliście? A na których recenzje czekacie?

środa, 10 października 2018

Powrót w bardzo lisim stylu

Kochani, dawno mnie tu nie było. Powodem mojej nieobecności była rzecz banalna – niesamowicie dużo się u mnie działo J. I dzieje nadal, ale zatęskniłam za blogowaniem, w którym przecież nawet nie zdążyłam się rozsmakować.
Tak jak powiedziałam – działo i dzieje się dużo, ale o tym będziecie mogli przeczytać już niebawem, na innym blogu – który z resztą nie będzie tylko mój, ale ten, kto będzie chciał, sam się o tym przekona J.
Ten blog będzie blogiem – tak jak z założenia miało być – głównie recenzenckim (wiadomo, że dygresje na pewno będą się pojawiać, bo ja nie umiem inaczej J) i tylko moim. Nim się nie podzielę! J
Mam nadzieję, że już niedługo zaproszę Was na ten drugi adres – naprawdę marzę o tym, by udało nam się bloga założyć i regularnie go prowadzić. Mam mnóstwo rzeczy do opowiedzenia – i zamierzam zacząć o nich mówić J. A to wszystko nie ma szans pomieścić się na jednym małym blogu J. Zaś do prowadzenia drugiego mam partnera idealnego.
Także teraz Czytalis będzie dopieszczony, zadbany i wypachniony J. Może z tym ostatnim nieco przesadziłam, ale będę go starannie pielęgnować. W ogóle czy mówiłam Wam, skąd wzięła się nazwa tej strony? Chyba nie! W jednym z najbliższych postów nadrobię i to.
A tymczasem, na kolejny dobry początek… Co powiecie na recenzję?
Osobiście jestem zakochana w lisach <3
Porę mamy jesienną, skłaniającą do refleksji… Więc chciałabym przedstawić Wam „Paxa”Sary Pennypacker. Niby to książka dla dzieci, ale… Kto z dorosłych nie lubi „Małego Księcia”? Kto nie czerpie z niego mądrości?
Powieść opowiada o lisie i chłopcu. Celowo nie napisałam, kto jest czyj J. To nie tak. Oni po prostu należą do siebie nawzajem.
Historia rozpoczyna się rozdzierającą serce sceną. Bohater musi wypuścić lisa. Ulega presji i zostawia zwierzę kawałek od domu. Następnie sam musi porzucić swoje dotychczasowe życie.
Nie będę opowiadać dalszej historii – byłby to niepotrzebny spojler. Dość będzie, gdy powiem, że nie zapomnieli o sobie. Szukali się. Sprawdź, czy udało im się odnaleźć.
Powieść ukazuje nam zupełnie inne spojrzenie na świat – z perspektywy chłopca, który nie cofa się przed niczym, co innego człowieka, nawet dorosłego, mogłoby zniechęcić – pomimo, że chłopiec też czasem się boi. I z punktu widzenia lisa, które nie zostało wyssane z palca. Autorka zrobiła research. Dowiedziała się o liskach wszystkiego, co potrzebne, by powstała ta książka.
To opowieść o miłości i tęsknocie, o oddaniu i poświęceniu, ale również zagubieniu, smutku, niezrozumieniu, które przecież wszyscy znamy nazbyt dobrze. To książka o źle, do którego doprowadzamy my – dorośli. O tym, jak przez to zło cierpią niewinni.
W „Paxie” piękne jest to, że człowiek czuje autentyczne wzruszenie. Serdecznie polecam Wam tę pozycję. Zarówno dla Was, jak i dla Waszych dzieci. Pamiętacie ten cytat z „Małego Księcia”? „Jesteś odpowiedzialny za to, co oswoiłeś.” Myślę, że każda strona, każde zdanie „Paxa” nawiązuje do tej mądrości. Bo w to, że jest to mądrość, nie wątpiłam nigdy.

A może już czytaliście tę książkę? Czekam na Wasze opinie!
I zawsze, ale to zawsze pamiętajcie o jednym z przesłań, które niesie ta książka... "Czasami jabłko pada bardzo daleko od jabłoni" :).