Obserwatorzy

czwartek, 18 października 2018

"Trzy razy ty" to nie zawsze "Tylko ty i ja"

Książka, na którą bardzo czekałam i zastanawiałam się, czy naprawdę trafi w moje ręce – bo nie mogłam się jej doczekać aż do tego stopnia. Ponadto Federico Moccia jest dla mnie swego rodzaju inspiracją J. Jakież było więc moje szczęście, gdy w końcu w paczce zobaczyłam ogromne tomiszcze, kontynuację „Trzech metrów nad niebem” i „Tylko ciebie chcę”, czyli oczywiście „Trzy razy ty”.
Przewrotnie zacznę od minusów. Ta książka jak dla mnie była naprawdę zbyt gruba. Nie chodzi o samą w sobie objętość – ja książki połykam – ale o treść. W pewnych momentach nie wiedziałam, o czym czytam. Wątek pracy Stepa jest dla mnie zbyt rozwleczony. Mam wrażenie, że nie wszystkie sytuacje zostały zakończone. Momentami jest ciekawie, czasem zabawnie – ale według mnie znaczna część jest zwyczajnie niepotrzebna. Czasem odkładałam książkę i zwyczajnie nie chciało mi się wracać do lektury.
To by było na tyle, jeśli chodzi o ewidentne minusy J.
Powieść jest wzruszająca. Nieraz byłam wściekła na bohatera. Uważałam, że zachowuje się jak małolat, a nie poważny, dorosły człowiek – którym już jest w tej części. Nie cierpiałam Babi, która znów znienacka pojawiła się w jego życiu (szczerze lubiłam ją tylko w pierwszej części. Generalnie niezbyt mnie ona do siebie przekonuje).
Za to szczerze uwielbiałam Gin (na początku „Tylko ciebie chcę” z kolei mnie strasznie denerwowała, ale to uczucie szybko zniknęło J). To, co spotyka tę dziewczynę, nie powinno się wydarzyć. Nie zdradzę Wam, co konkretnie się dzieje, ale uwierzcie, momentami nie da się nie zapłakać nad jej losem. Jest to dobra, pełna życia osoba, na której barki świat zrzuca stanowczo za dużo.
Jeśli mam być szczera, nie podobało mi się zakończenie. Nie dlatego, że było słabe – wręcz przeciwnie, na pewno było przemyślane i dopracowane. Po prostu chciałabym, żeby cała ta historia potoczyła się inaczej. Że tak powiem, nie poszło po mojej myśli, ale… W życiu też tak bywa, prawda?
Koniec końców, niestety muszę powiedzieć, że dwie poprzednie części czytało mi się lepiej. Nie mówię, że ta była zła. Może miałam gorszy moment, a może pewne wątki po prostu do mnie nie trafiały. Jednak nie da się odmówić autorowi tego, że naprawdę umie wzruszać. Wie, jak wywołać u czytelnika radość, smutek, żal. Niewielu jest pisarzy, którzy potrafią tak umiejętnie i trafnie sterować uczuciami odbiorcy powieści. W ogólnym rozliczeniu – jestem na tak, chociaż, tak jak uprzedzałam w poprzednim poście, nie brak również słabych punktów.

A Wy już czytaliście? Lubicie Babi? A może tak jak ja, wolicie Gin?

piątek, 12 października 2018

Gdzie byłam, jak mnie nie było?

Ano byłam w różnych miejscach, w najróżniejszych światach :D. W różnych książkach, oczywiście :).
Bo faktycznie - nie było mnie i nie było… Ale przecież w tym czasie czytać musiałam! Toż człowiek bez odrobiny lektury raczej nie przeżyje, a zwariuje na pewno J.
Częściowo przedstawię Wam, jakie książki przeczytałam w ostatnim czasie – i jakie oczywiście zrecenzuję J.
1. Dwie części „Ogrodu Zuzanny”, który z pewnością wielu z Was zna J.
2. „Serce w skowronkach”, które też na pewno nie jest Wam obce :D.
3.  „Never never”. Ta książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie, dosłownie ją połknęłam!
4. „Trzy razy ty” – emocje niezwykłe, choć szczerze mówiąc nie brak mi też uwag.
5. „Harry Potter i przeklęte dziecko” – w końcu udało mi się zabrać i przeczytać tę sztukę J. Było to pewnej nocy we Włoszech w maju, gdy nie mogłam zasnąć :D.
6.  „Byłam służącą w arabskich pałacach”. Powieści z tej serii nieodmiennie mnie szokują.
7. „Śpiące królewny” – kocham Kinga, a w zasadzie Kingów dwóch, niezmiennie ogromną i szczerą miłością J.
8. „Ugly love”. Opłaca się sięgnąć po tę pozycję, ale czemu – zdradzę w recenzji.
9. „Gwiazd naszych wina” – przeczytana wieki temu film obejrzany zaraz po lekturze… Ale od początku istnienia bloga chcę zrecenzować tę powieść, bo koło niej nie da się przejść obojętnie.
10.   „Rywalki”. To jest coś, czego wcześniej nie było, a przynajmniej ja nie spotkałam się z podobnym pomysłem. Jestem w stu procentach na „TAK”, ale więcej powiem w recenzji J.
11.   „Pokolenie IKEA”. Książka bardzo kontrowersyjna i z pewnością nie dla każdego. Ale mi się podobała.
12.   „Stowarzyszenie umarłych poetów”. Jak „Mały Książę”, warto przeczytać w każdym wieku.
13.   „Przesilenie”. Coś, na co czekałam i czekałam… A potem przeczytałam na raz i mi mało!
To tylko część recenzji, które muszę nadrobić, ale wiecie co? Nie mogę się doczekać!

Które z tych książek czytaliście? A na których recenzje czekacie?

środa, 10 października 2018

Powrót w bardzo lisim stylu

Kochani, dawno mnie tu nie było. Powodem mojej nieobecności była rzecz banalna – niesamowicie dużo się u mnie działo J. I dzieje nadal, ale zatęskniłam za blogowaniem, w którym przecież nawet nie zdążyłam się rozsmakować.
Tak jak powiedziałam – działo i dzieje się dużo, ale o tym będziecie mogli przeczytać już niebawem, na innym blogu – który z resztą nie będzie tylko mój, ale ten, kto będzie chciał, sam się o tym przekona J.
Ten blog będzie blogiem – tak jak z założenia miało być – głównie recenzenckim (wiadomo, że dygresje na pewno będą się pojawiać, bo ja nie umiem inaczej J) i tylko moim. Nim się nie podzielę! J
Mam nadzieję, że już niedługo zaproszę Was na ten drugi adres – naprawdę marzę o tym, by udało nam się bloga założyć i regularnie go prowadzić. Mam mnóstwo rzeczy do opowiedzenia – i zamierzam zacząć o nich mówić J. A to wszystko nie ma szans pomieścić się na jednym małym blogu J. Zaś do prowadzenia drugiego mam partnera idealnego.
Także teraz Czytalis będzie dopieszczony, zadbany i wypachniony J. Może z tym ostatnim nieco przesadziłam, ale będę go starannie pielęgnować. W ogóle czy mówiłam Wam, skąd wzięła się nazwa tej strony? Chyba nie! W jednym z najbliższych postów nadrobię i to.
A tymczasem, na kolejny dobry początek… Co powiecie na recenzję?
Osobiście jestem zakochana w lisach <3
Porę mamy jesienną, skłaniającą do refleksji… Więc chciałabym przedstawić Wam „Paxa”Sary Pennypacker. Niby to książka dla dzieci, ale… Kto z dorosłych nie lubi „Małego Księcia”? Kto nie czerpie z niego mądrości?
Powieść opowiada o lisie i chłopcu. Celowo nie napisałam, kto jest czyj J. To nie tak. Oni po prostu należą do siebie nawzajem.
Historia rozpoczyna się rozdzierającą serce sceną. Bohater musi wypuścić lisa. Ulega presji i zostawia zwierzę kawałek od domu. Następnie sam musi porzucić swoje dotychczasowe życie.
Nie będę opowiadać dalszej historii – byłby to niepotrzebny spojler. Dość będzie, gdy powiem, że nie zapomnieli o sobie. Szukali się. Sprawdź, czy udało im się odnaleźć.
Powieść ukazuje nam zupełnie inne spojrzenie na świat – z perspektywy chłopca, który nie cofa się przed niczym, co innego człowieka, nawet dorosłego, mogłoby zniechęcić – pomimo, że chłopiec też czasem się boi. I z punktu widzenia lisa, które nie zostało wyssane z palca. Autorka zrobiła research. Dowiedziała się o liskach wszystkiego, co potrzebne, by powstała ta książka.
To opowieść o miłości i tęsknocie, o oddaniu i poświęceniu, ale również zagubieniu, smutku, niezrozumieniu, które przecież wszyscy znamy nazbyt dobrze. To książka o źle, do którego doprowadzamy my – dorośli. O tym, jak przez to zło cierpią niewinni.
W „Paxie” piękne jest to, że człowiek czuje autentyczne wzruszenie. Serdecznie polecam Wam tę pozycję. Zarówno dla Was, jak i dla Waszych dzieci. Pamiętacie ten cytat z „Małego Księcia”? „Jesteś odpowiedzialny za to, co oswoiłeś.” Myślę, że każda strona, każde zdanie „Paxa” nawiązuje do tej mądrości. Bo w to, że jest to mądrość, nie wątpiłam nigdy.

A może już czytaliście tę książkę? Czekam na Wasze opinie!
I zawsze, ale to zawsze pamiętajcie o jednym z przesłań, które niesie ta książka... "Czasami jabłko pada bardzo daleko od jabłoni" :).

środa, 4 kwietnia 2018

Pogrom sprzętu AGD

Myślałam, że po tak długiej blogowej absencji napiszę coś, co będzie niosło ze sobą jakąkolwiek mądrość lub podzielę się spostrzeżeniami na temat ciekawej książki lub filmu, albo chociaż zdam relację ze świąt. Tak jednak nie będzie. Tym razem opowiem o głupocie i gapiostwie.
W piątek piekłam ciasto i, już z myślą o świętach, gotowałam jajka. Zastanawiałam sie, jaka pogoda będzie w niedzielę. Ot, zwykła przedświąteczna krzątanina. Planowałam, ile to ja nie zrobię w nadchodzące wolne dni (rzecz jasna, na planach się w większości skończyło), gdy poczułam palony plastik. Na kuchence stały dwa garnki z plastikowymi uszkami. Obejrzałam je dokładnie, ale nie było widać, by któryś miał nieszczęście się przypalać. Uznałam, że to pewnie coś z dworu i wróciłam do przerwanych zajęć. Sta błogiej nieświadomości trwał jeszcze chwilę. W pewnym momencie stały się trzy rzeczy: usłyszałam głośne pyknięcie, w całym domu zgasło światło,  ja dostrzegłam źródło nieprzyjemnego zapachu. Otóż przez ostatnie minuty beztrosko przypalałam kabel od blendera na palniku kuchenki :). W końcu biedak nie wytrzymał. Ja natomiast weszłam na wyższy poziom wtajemniczenia. Otóż spaliłam korek nie tylko w mieszkaniu, ale również na klatce na naszym piętrze :D. To, myślę, nie byle co.
Jednak skąd tytuł? Wszak jeden blender to nie cały domowy sprzęt AGD. No cóż, w tym samym tygodniu zepsuły nam się suszarka, miker i toster...
Na tę chwilę chyba tylko to pozostało mi w kuchni :D.

niedziela, 4 marca 2018

Zostań, jeśli kochasz...

Są takie sytuacje, które zapadną w pamięć na zawsze. Ludzie, za którymi nie da się przestać tęsknić. Osoby, z którymi zwyczajnie warto zostać. I książki, od których nie da się oderwać. Na przykład "Zostań, jeśli kochasz" Gayle Forman.
Siedemnastoletnia Mia w wypadku samochodowym straciła najbliższych. Sama jest ciężko ranna, jej stan jest krytyczny. Przyjaciele i rodzina mają nadzieję, że się obudzi. Czekają na to z utęsknieniem. Jednak dziewczyna nie jest stuprocentowo nieświadoma tego, co się dzieje. Cały czas jest obecna duchem. Widzi wszystko. Słyszy, co mówią pielęgniarki, lekarze, jej rodzina. Może być cały czas koło nich, jednak oni nie wiedzą, że jest obok.
Jest ktoś jeszcze. Adam, chłopak Mii. Bardzo się kochają, jednak czy Mia byłaby w stanie poradzić sobie ze stratą najbliższej rodziny?
Musi zdecydować: zostać czy odejść?
W książce wydarzenia rzeczywiste, czyli pobyt dziewczyny w szpitalu, przeplatają się z jej wspomnieniami związanymi z rodziną, przyjaciółką, chłopakiem i pasją. Mia od dzieciństwa gra na wiolonczeli, co jest jedną z jej największych miłości. Z muzyką pragnie związać przyszłość.
Co musi zrobić Mia, by wrócić do swojego ciała? Czy miłość do tych, którzy pozostali, wystarczy, by zdusić pragnienie podążenia za tymi, którzy odeszli?
Dawno nie czytałam tak wzruszającej książki. Przeżycia bohaterów wnikają w czytelnika, szarpią jego sercem, zmuszają do postawienia się w sytuacji poszczególnych postaci. Ogrom przeżyć nie pozostawia skrawka duszy. który pozostałby nieporuszony. Podczas lektury odczuwałam całe spektrum emocji: złość, strach, smutek, niepewność. Czułam się, jakbym była obok. Jakbym prosiła Mię, by została. Jakbym była nią i zastanawiała się, co będzie dla mnie lżejsze. Czy dam radę. Jaka decyzja będzie dobra i czy istnieje w ogóle jakieś słuszne rozwiązanie.
Nie pamiętam powieści tak realistycznej. Ta jest z pewnością wyjątkowa. Opowiada o teoretycznie zwykłym życiu, w którym wydarzyło się nieszczęście. Jednak czytając można poczuć, jak bardzo ważni są ludzie wokół nas. Że zależy na Tobie ogromnej ilości osób - ogromnej, nawet jeśli licząc, jest ich kilka. Że życie to coś więcej niż parę codziennych czynności. Że zawsze trzeba walczyć - o miłość, przyjaźń, bliskich. O czyjeś życie. Nawet jeśli jedyne, co możemy zrobić, to być obok. Nieraz obecność znaczy więcej niż jakiekolwiek pieniądze. To właśnie to, że ktoś trwa przy Tobie w najgorszych chwilach znaczy, że się nie podda. Że będzie zawsze walczył z całych sił. I że nie pozwoli poddać się Tobie.
Gayle Forman
Każdy powinien przeczytać tę książkę. To coś więcej niż kilkaset zapisanych stron. To historia poruszająca najbardziej wrażliwe struny duszy, umysłu i serca. Taka, której się nie zapomina i którą czyta się z zapartym tchem do ostatniego słowa.
Notka o autorze
Wielokrotnie nagradzana amerykańska pisarka i dziennikarka, autorka wielu powieści dla młodzieży. Zanim zaczęła czytać książki, pracowała jako dziennikarka, publikując między innymi w "Elle", "Seventeen" i "Cosmopolitan". Mieszka z rodziną w Nowym Jorku. W 2002 roku wyruszyła z mężem w roczną podróż dookoła świata. Wrażenia z tej podróży zainspirowały ją do napisania debiutanckiej książki.
źródło notki: lubimyczytac.pl


czwartek, 1 marca 2018

Człowiek człowiekowi wilkiem


Jakiś czas temu spotkała mnie ciekawa sytuacja. Mówię „ciekawa”, chociaż w gruncie rzeczy dla kogoś innego mogłaby okazać się przykra. Ale do rzeczy.
Dokładnie 15 lutego, około 9 rano mój chłopak, Kuba, dostał smsa. Wynikało z niego mniej więcej tyle, że go zdradzam (wysiadam od „niego” z samochodu i żegnam się z „nim” bardzo czule. Kim jest „on” – nie wiadomo). Oczywiście owa „życzliwa” osoba nie była uprzejma się podpisać J. Przeczytaliśmy z Kubą smsa, no i co… Śmiech J. Żartowniś widocznie za mało się nami zainteresował, by wiedzieć, że się nie przejmiemy czymś tak mało kreatywnym. Mimo wszystko chcieliśmy się dowiedzieć, kto to. Po pierwsze, z czystej ciekawości. Po drugie – ponieważ ta osoba skądś musiała mieć numer. W wiadomości były podane nasze imiona, więc nie ma mowy o pomyłce. Nie udało nam się niczego dowiedzieć, ale do czego zmierzam?
Nie jestem na tyle naiwna, by nie wiedzieć, że ludzie są zawistni, ale za każdym razem bezwzględność, z  jaką potrafią robić niektóre rzeczy mnie szokuje. W życiu bywają różne sytuacje i różnie się układa. Związek dwojga kochających się ludzi może napotkać kryzys z takiego czy innego względu – ale podejrzewam, że wtedy każdy powód jest dobry, by się pokłócić. Można drugiemu człowiekowi napsuć hektolitry nerwów – w zasadzie za nic, w ramach głupiego żartu.
Wiem, że wiele osób mogłoby teraz pomyśleć, że nikt, kto traktuje drugiego człowieka na poważnie, nie powinien wierzyć w takie informacje pochodzące z niewiadomego źródła i niepoparte żadnymi dowodami. Jednak gdyby jedna z osób wcześniej zawiodła się na partnerze? W takiej sytuacji z pewnością każde słowo może zasiać wątpliwości, nawet jeśli jest najzwyklejszym, podłym kłamstwem. Paroma linijkami tekstu można zniszczyć komuś życie. Brzmi nieprawdopodobnie, a jednak tak jest.
Obecnie mamy się tak samo dobrze :).
Chociaż trochę nam brakuje witaminy D3 :D
I teraz powiedzcie mi proszę, jak bardzo kogoś musi boleć szczęście kogoś

innego? Może nie chce, by ktoś miał to, czego sam nie ma? Nie wiem. Jeśli w Twoim życiu dzieje się dobrze, automatycznie pojawiają się osoby, które chcą, by zaczęło być gorzej. Czemu? Dlaczego najzwyczajniej w świecie nie możemy starać się sami osiągnąć jak najwięcej, a z osób, którym się udało, czerpać inspirację i życzyć im dalszych sukcesów? Nie chodzi tu tylko o płaszczyznę uczuciową. To dotyka każdej dziedziny życia. Odbierając komuś innemu lub starając mu się zaszkodzić nie sprawimy, że sami będziemy mieć więcej. Większość osób o tym wie. Niestety są też tacy, którzy wiedzą, ale nie przeszkadza im to w wyrządzaniu krzywdy innym, byle się dowartościować, byle ktoś nie miał lepiej. Z tym, że ja jestem przekonana, że wraca nie tylko dobro. Działa to też w drugą stronę. Nie ma co liczyć, że czerpiąc radość z nieszczęścia innych, wejdziemy na szczyt samorealizacji. Taka zazdrość na pewno sprawia, że człowiek staje się zgorzkniały. Niewykonalne jest, by odbiła się bez echa na kolejne lata życia. Mogłabym pisać i pisać, ale chyba zawarłam istotę rzeczy w tych słowach i ten niezbyt przyjemny temat nie wymaga rozciągania.
Żeby nie było wątpliwości, wiem, że pisanie o tym może cieszyć autora wiadomości. Jednak to, że piszę na ten temat, nie oznacza, że sytuacja mnie dotknęła, bo mam się świetnie. Natomiast z pewnością nasunęła cały szereg przemyśleń, których próbkę widać powyżej.

Kolego/koleżanko, mam nadzieję, że to czytasz i że cała ta sytuacja była jednorazowym, mało śmiesznym żartem. Na szczęście dla wszystkich, wybrałeś/aś zły cel J.

czwartek, 22 lutego 2018

Demonów część trzecia

I nie tylko demonów, bo też bogów, rusałek i przystojnych mężczyzn również :D. Ale o tym za chwilę.
Wiecie, czasem nie ciepię pisarzy. Chyba każdy wie, że jak się zaczyna mówić, to się kończy, prawda? Okazuje się, że jednak niekoniecznie.Twórcy powieści otóż są taką grupą, która jakimś cudem zbiorowo nie została nauczona, że nieładnie jest zostawiać niedopowiedzenia i że z pewnością nie świadczy to o dobrym wychowaniu (żartuję rzecz jasna, nie zarzucam nikomu braku kultury). Ale cóż... Chyba również za to ich kochamy, prawda?
Jaką książkę mam na myśli? "Żercę", trzecią część serii "Kwiat paproci" Katarzyny Bereniki Miszczuk. Skończyłam ją w zeszłym tygodniu, ale miałam takie zaległości w czytaniu, że postanowiłam trochę nadrobić :D. Także mam co recenzować :D.
Południca
Ale! Przejdźmy do meritum. Po przeczytaniu "Żercy", moją ulubioną częścią pozostaje "Noc Kupały", lecz wiadomo, że to rzecz gustu :). Natomiast obecnie czuję potworny niedosyt! Czekam z utęsknieniem na 9 maja, kiedy premierę będzie miała ostatnia część, "Przesilenie". Jednocześnie bardzo tego nie chcę, bo nie cierpię, kiedy seria, która zajęła w moim sercu szczególne miejsce, zostaje zakończona :(. Ale nie można mieć wszystkiego, prawda? Mam na regałach tyle książek... I naprawdę, nie mam pojęcia, kiedy je wszystkie przeczytam. Jak dla mnie doba jest jakieś dwa razy za krótka :D. Coś mi dzisiaj ciężko przejść do rzeczy. Podejrzewam, że to dlatego, że Mami pracuje (nad drugą częścią "Serca z piernika", znacie już tytuł? :D) i nie mogę zbytnio mówić :(. Także nadrabiam tutaj :D. Muszę jednak powstrzymać swoje gadulstwo, bo jak tak dalej pójdzie, to do połowy wpisu dotrą tylko najwytrwalsi :D.
"Żerca"
Jeśli mowa o "Żercy"... Czekamy (ja z utęsknieniem) na powrót Mieszka. Jak się domyślacie, Gosia jest wściekła z powodu jego nieobecności, ale również się martwi. W miejsce Mszczuja natomiast pojawia się nowy,  młody żerca. Szybko staje się ulubieńcem Baby Jagi. Jednak Sława niekoniecznie jest do niego przekonana. Słusznie czy nie - okaże się, gdy przeczytacie.
Mimo że Noc Kupały minęła, Gosława nadal nie może czuć się bezpiecznie. Co prawda bogowie nie zabili jej po tym, jak nie dotrzymała obietnicy związanej z oddaniem kwiatu paproci, lecz dziewczyna ma teraz inne zobowiązania, o czym nie zamierza zapomnieć Swarożyc. W powieści często pojawia się także Mokosz. Mimo wszystkich dziwactw uważam, że da się ją lubić. A przynajmniej ja darzę tę boginię sympatią.
Bohaterowie nie wiodą sielankowego życia, z jakim moglibyśmy kojarzyć wieś - w tej kwestii nic się nie zmieniło. Boginki i demony również znajdują się w niebezpieczeństwie - ktoś zaczyna na nie polować, a główną podejrzaną jest Gosia. Czy dziewczyna sobie z tym poradzi?
Mimo wszystko dziewczyna nadal się uczy i coraz lepiej sprawdza się w roli szeptuchy. Czasem musi obsługiwać klientów sama. Bierze udział w prawdziwej, słowiańskiej swaćbie. Na dodatek odwiedza ją niespodziewany gość. Czy dziewczyna nadal tak bardzo tęskni za miejskim życiem i marzy o zawodzie lekarza? Przekonajcie się sami :).


Rusałka. Faktycznie piękna, prawda? :)

wtorek, 13 lutego 2018

Fajnie jest mieć brata :)

Macie rodzeństwo? Jeśli tak, z pewnością wiecie, jak czasami potrafi wyprowadzić z równowagi. Jednak nie wyobrażam sobie życia bez brata, Tymka. Od 10 lat nie jestem jedynaczką i bardzo się z tego cieszę. Byłoby mi bez niego zwyczajnie smutno. Mimo kłótni polecam brata każdemu.
Innym razem opowiem więcej o radości posiadania rodzeństwa. Cel dzisiejszego wpisu jest inny. Jakiś czas temu Tymek poprosił mnie, żebym przeczytała książkę, która zrobiła na nim ogromne wrażenie. Były to "Dachołazy" Katherine Rundell. No cóż - takiej prośbie nie wypada odmówić. Skończyłam to, co aktualnie czytałam i zabrałam się za lekturę.
Co to była za książka!
Okładka "Dachołazów"
Przede wszystkim pękałam ze śmiechu. Humor powinien zauroczyć każdego - chyba, że ktoś naprawdę jest pozbawiony genu radości. Moim zdaniem treść jest idealna dla wszystkich od 8 roku życia w górę :). Dodatkowo znajdziemy tu multum wartości, tak ważnych do wykształcenia w młodych ludziach: przywiązanie, przyjaźń, miłość. Fakt, że gdy się kogoś kocha, to opiekuje się nim, pokłada się w nim zaufanie i że zawsze ruszy się  mu z pomocą. Że gdy się za czymś mocno tęskni, czasem warto rzucić wszystko, by to odnaleźć. Że czasem można dać się ponieść przygodzie.
Co jeszcze mi się podobało? To, jak bohaterowie postrzegali świat. Spójrzcie tylko na ten cytat:
(...)Tu jest jak w więzieniu. - Chwyciła go mocno. - Jakby zapomnieli o czymś ważnym, prawda? To znaczy jakby zapomnieli, że istnieją takie rzeczy jak koty i taniec.
Chłopaki na wakacjach :D
Kochani! Jakby to było, gdybyście zapomnieli o kotach i tańcu?! Dla mnie gorzej niż fatalnie.
Ale, ale! Mało piszę o fabule. Mam dla Was pewną niespodziankę.
Ta - daam!
Kto lepiej opisałby książkę dla młodzieży, niż jej przedstawiciel z krwi i kości?
Poniżej autorska recenzja Tymka - bez żadnych poprawek. Mój dziesięcioletni brat napisał ją całkiem sam :).
Dzień dobry lub dobry wieczór jestem bratem mojej kochanej siostrzyczki która prowadzi jakże zacny blog. Poprosiła mnie abym zrobił recenzje pewnej książki więc zaczynajmy. Dachołazy bo tak się nazywa książka o której mówię jest bardzo ciekawa i zaskakująca. Na początku dowiadujemy się o dziewczynce z oceanu o imieniu Sophie którą uratował jakiś facet i był jej opiekunem. Dziewczynka dorasta ale zachowuje bardziej po chłopięcemu niż po dziewczyńsku. Mała łaziła po drzewach i wyczyniała tym podobne dziwactwa. Jednak zastanawiało ją to kim była jej matka. Więcej napisać nie mogę bo po prostu popsuję historie. Jednak książka zasługuje na mocną ocenę ponieważ był: zwrot akcji, zaskoczenie i ciekawość. Książka jest niecodzienna więc też dlatego faktu warto ją przeczytać. W skali od 1 do 10 daje jej 9,5/10 bo było wszystko ale nadal odrobina czegoś jeszcze by się przydała, chociaż nie wiem czego. The end

Katherine Rundell
Notka o autorze
Katherine Rundell spędziła dzieciństwo w Afryce i Europie. Po obronie doktoratu została wykładowcą w college'u All Souls w Oxfordzie, ale przede wszystkim stała się pisarką na pełen etat. Za swoją twórczość otrzymała wiele nagród i wyróżnień. Nocami wspina się na dachy starych budynków. 
źródło: http://lubimyczytac.pl/autor/150099/katherine-rundell






poniedziałek, 12 lutego 2018

Najszczęśliwszy człowiek na świecie...

...opowie Wam dziś trochę o pogańskich demonach. Ale najpierw krótki wstęp.
Oto moja definicja szczęścia. Mogę ćwiczyć, czytać, kolorować, spotykać się z przyjaciółmi, ba! Mogę nawet sprzątać i pomagać naprawiać samochód. Grunt, że robię co chcę i kiedy chcę.
Tak, tak właśnie zachowuje się student po skończonej sesji.
W końcu mam czas robić to, co lubię <3.
Weekend po ostatnim egzaminie trochę mi umknął. Może przez to, że mama miała urodziny i byliśmy zajęci, a może przez to, że wczoraj zaczęłam czytać "Noc Kupały" i, hmm... Że również wczoraj ją skończyłam? :D
Ten moment, kiedy nie trzeba gdzieś pędzić na konkretną godzinę i nie ma się w głowie ciągłego "Nie zdążę, nie zdążę", powtarzanego jak mantra, jest bezcenny! Znaczy... ja i tak wiecznie mam to w głowie. Ale konsekwencje, przykładowo, niewyczesania kotów nie są tak imponujące, jak niesatysfakcjonujących ocen.
W każdym razie na najbliższy tydzień mam bardzo rozległe plany. Mam nadzieję, że uda mi się je w większości wprowadzić w życie. Dziś mam prawie stuprocentowy relaks. Z ogromną przyjemnością przedstawiam Wam dzisiejsze główne bohaterki wpisu...
Przed Państwem... "Szeptucha" i "Noc Kupały" Katarzyny Bereniki Miszczuk!
Zastanawialiście się kiedyś, co by było, gdyby pogańscy bogowie istnieli naprawdę? Gdyby w każdej legendzie nie kryła się szczypta prawdy, a co najmniej jej porządna garść?
I do tego wszystkiego gdyby złożyło się tak, że jedyną osobą, która może znaleźć mityczny kwiat paproci, rozkwitający raz na 1000 lat, jesteś Ty? Ale Ty wcale nie wierzysz w bogów, a strzyg i południc nie lękasz się od dzieciństwa...
No cóż, nie wątpcie, że bogowie nie umieją sprawić, że się w nich uwierzy. Potrafią być niesamowicie przekonujący.
"Szeptucha"
"Noc Kupały"
Główna bohaterka, Gosława Brzózka, jest świeżo upieczoną absolwentką medycyny. Pragnie podjąć pracę jako lekarz, lecz wcześniej jest zmuszona odbyć roczne praktyki u szeptuchy. Rodowita warszawianka, lękająca się najbardziej kleszczy i chorób zakaźnych, musi przeprowadzić się do Kielc, by na praktyki dojeżdżać do pobliskiej wsi, Bielin.
Dziewczyna nie wierzy w moc ziół ani naparów. Wierzy natomiast w miłość, która jednak do tej pory omijała ją szerokim łukiem. Nigdy nie była zakochana, mimo 24 lat na karku. Czy w Kielcach lub wiosce, gdzie uczy się u szeptuchy, spotka swojego wymarzonego księcia?
I czy robactwo to jedyne zagrożenie, które czeka na nią w puszczy, otaczającej Bieliny?
Czy każdy, kto otacza Gosię, jest faktycznie tym, za kogo się podaje? Zdradzę Wam, że nie. Ale nic więcej nie powiem. Polecam sięgnąć po tę lekturę wszystkim, nie tylko ze względu na naprawdę fascynującą i wciągającą fabułę. Książka wręcz emanuje poczuciem humoru. Nieraz śmiałam się na głos. Bywały także chwile grozy. Zaręczam, nie oderwiecie się. Ja zaraz pędzę po kolejną część, "Żercę". Naprawdę nie mogę się doczekać, by dowiedzieć się, co autorka wymyśliła tym razem! :)
                                                 Notka biograficzna
Katarzyna Berenika Miszczuk
Katarzyna Berenika Miszczuk urodziła się w 1988 roku w Warszawie. Pierwszą książkę, "Wilk", napisała w wieku 15 lat, a zadebiutowała nią 3 lata później. W 2017 roku jej powieść "Szeptucha"  (o której dziś opowiadałam :)) zdobyła tytuł Najlepszej Powieści Roku w kategorii literatura fantasy portalu lubimyczytać.pl. Osobiście polecam serdecznie Serię Diabelsko - Anielską, która była moim pierwszym spotkaniem z tą autorką i która bardzo przypadła mi do gustu.




wtorek, 9 stycznia 2018

Najbardziej psia książka tej zimy

Kiedy Pulet postanowiła dać mi kilka buziaków <3.
Czy zadowoli Was, jeśli powiem: to najcieplejsza, najsłodsza i najbardziej psia i puchata książka tej zimy?
Niestety, podejrzewam, że nie, a to najlepiej ją opisuje.
Otóż mowa o „Psiego najlepszego”. To powieść, która jest niesamowicie mięciutka. Tak mięciutka, jak najprawdziwszy szczeniaczek. Radosna jak psi nos, zaglądający rano pod kołdrę. Zabawna niczym ruchliwy ogon psiaka, gdy zobaczy nas po długiej, bo aż półgodzinnej nieobecności w domu.
Głównym bohaterem jest Josh – wydaje się być zwykłym facetem o złamanym sercu. Od pewnego zdarzenia prowadzi monotonne, uporządkowane życie. Wszystko zmienia się, gdy w jego domu pojawia się pies – jak się on tam znajduje, jaki jest ani co zmienia w życiu Josha Wam nie zdradzę. Dodam jedynie, że z jednego psa towarzystwo mężczyzny zmienia się w całe psie stadko, czasem z piękną kobietą w bonusie 😊. Chętnie opowiedziałabym Wam całą historię, ale jaką mielibyście wtedy przyjemność z lektury? Mam nadzieję, że taki mglisty zarys zachęci Was do otworzenia książki.
Jak wiadomo, życie nie jest idealne. Codzienność Josha też nie jest sielanką. Zmaga się z przeszłością, mniejszymi i większymi problemami, niezręcznymi sytuacjami. Jednak jest to osoba o niezłomnym charakterze. Nie jest bez wad, ale mimo to bardzo go polubiłam. Chciałabym mieć takiego kumpla. Tak, właśnie kumpla. Po pierwsze, bo ja mam swoją drugą połówkę, a po drugie… No, tego Wam nie powiem, ale możecie sami się przekonać, otwierając jedyną w swoim rodzaju świąteczną psią opowieść.
Właśnie, to ważna kwestia – jeśli chodzi o świąteczność powieści, to faktycznie, jest to wspaniała książka na ten czas, ale nie tylko. Można ją czytać w dowolnym momencie, nie jest to typowa, bożonarodzeniowa opowieść. Sprawdzi się nawet w upalny, letni dzień 😊.
Jeśli chodzi o lekturę książki przez dzieci, również polecam. Z moich doświadczeń z bratem wynika, że właśnie w wieku około 10 – 12 lat młody czytelnik może w pełni skorzystać z uroków powieści i pokochać czworonożnych bohaterów całym sercem.
Styl jest lekki i dowcipny, a sama powieść pozbawiona nienaturalnych i sztucznych sytuacji. Można postawić siebie w miejsce dowolnego bohatera i doskonale rozumieć jego reakcję. Część rzeczy wyjaśnia się samoistnie, tak jak to bywa na co dzień. Właśnie tym zauroczyła mnie książka. Wszystko w niej jest prawdziwe, nic nie jest na siłę wymyślone, brak tu wstawek podbudowujących napięcie, które zupełnie nie byłyby realne. Nie znaczy to, że w stu procentach możemy przewidzieć, co się wydarzy. Czasem się domyślałam, ale bywało, że byłam kompletnie zaskoczona.
Żaden z bohaterów nie jest kryształowy, ale każdym kieruje jakiś cel. Przy tej książce można śmiać się i płakać ze wzruszenia. Jeżeli to naprawdę „Był sobie pies” na święta, to cieszę się, że ta książka jeszcze przede mną. Tę opowieść pokochałam całym sercem.
Miłość do drugiego człowieka lub do spotkanego na ścieżce życia zwierzęcia jest tak nieoczekiwana, że trzeba z niej czerpać pełnymi garściami. W pełni oddać się temu uczuciu, pozwolić, by nami pokierowało i pomogło być dobrą osobą. Nikt nigdy nie powinien zostać sam ani czuć się odrzuconym przez kogoś, na kim mu zależy. W. Bruce Cameron opisuje to tak pięknie, że chce się żyć, kochać, być kochanym i dawać z siebie jak najwięcej dobrego. Niech ktoś tylko powie, że książki o zwierzętach są tylko dla dzieci. Ja osobiście nigdy, przenigdy nie zgodzę się z interpretacją zwierzęcych bohaterów jako postaci nadających się jedynie do bajek. Nigdy nie myślałam w ten sposób, a po „Psiego najlepszego” jestem tego pewna jeszcze bardziej.




wtorek, 2 stycznia 2018

Noworocznie, przesyłkowo :).

Witajcie w Nowym Roku, kochani!
Jak spędziliście Sylwestra? Dobrze weszliście w rok 2018? Ja jak najbardziej 😊. Sylwestra spędziłam w bardzo miłym towarzystwie i z takim powitaniem Nowego Roku, następne 12 miesięcy musi być udane! 😊
Chciałabym się Was spytać o noworoczne postanowienia. Uważacie, że dobrze jest jakieś mieć, czy to bez sensu? Ja myślę, że dla jednych faktycznie mogą być one motywujące, ale drugim w niczym nie pomogą, a wręcz można poczuć się sfrustrowanym, nie mogąc podołać swoim wymaganiom. Jeśli chodzi o mnie, chcę tylko robić to, co robiłam dotychczas – tylko więcej i lepiej!
Podsumowując rok 2017, wiele się w nim nauczyłam. Poznałam kilkoro nowych osób, ale nie zapomniałam o starych przyjaciołach, z którymi chciałabym się częściej widywać, ponieważ są częścią mnie. Mam wrażenie, że w tym roku stałam się doroślejsza, co nie znaczy, że straciłam ochotę na dobrą zabawę i zdobywanie po kawałku świata. Przeżyłam fajne wakacje, pierwszy raz tak dużo pracowałam i odkryłam nowe umiejętności. Znalazłam też parę rzeczy, które chciałabym przetestować i zaplanowałam podróże na 2018. Mam kilka nowych marzeń, na przykład pomysły na kursy, jakie chciałabym odbyć. Liczę, że dam z siebie wszystko i że za kolejny rok będę wiedziała i umiała więcej. I że nikogo i niczego nie zaniedbam. Że przejdę przez ten rok bez większych kłótni i będę okazywać wszystkim wiele zrozumienia i serca. Że o niczym ważnym nie zapomnę i że dokonam czegoś, co dla mojego życia będzie przełomowe.
Mam nadzieję, że przyszły rok będzie mój! Że spełnię kilka marzeń, odwiedzę kilka nowych miejsc i że pozostaną przy mnie ci sami ludzie, którzy są ze mną już od wielu lat.
Na dobry początek roku wstawiam recenzję powieści, która niesamowicie mnie zauroczyła. Życzę miłej lektury 😊.

Uwielbiam powieści nieoczywiste, w jakiś sposób symboliczne, z drugim dnem. Takie, które nie pozwalają się od siebie oderwać, a po zakończeniu na długo pozostawiają po sobie ślad. Lekkie, ale nie naiwne. Mówiące o ważnych sprawach wplecionych w codzienność. Dokładnie takie, jak „Biuro przesyłek niedoręczonych” Nataszy Sochy.
Po pierwsze, nie mam pojęcia, czemu nie przeczytałam tej książki w zeszłym roku. Chociaż z perspektywy czasu nie żałuję. O 12 miesięcy przesunęłam przyjemność, jaką czerpałam z powieści, a jest to powieść niesamowita, inspirująca, jedyna w swoim rodzaju. Taka, do której zakończenia nie chce się dotrzeć. A zarazem bardzo się chce. Każda z postaci jest niepowtarzalna. Tak jak w prawdziwym życiu, każdy jest inny. Wspominałam kiedyś, że nie lubię postaci płytkich, do bólu przewidywalnych. Przy lekturze „Biura…” nie trzeba się tego obawiać. Każdy z bohaterów ma swoje przyzwyczajenia i cechy charakteru, czyniące ich spójnymi i rzeczywistymi. Jednocześnie każdy ma swoje sekrety, co z kolei zapewnia brak monotonii i chęć poznania nowych, książkowych znajomych lepiej, lepiej i jeszcze lepiej. Nie ma tu postaci idealnych, za to jest parę naprawdę bardzo tajemniczych…
Akcja opowiada równolegle kilka historii. Postacią, którą wielu czytelników z pewnością uznaje za główną, jest Zuzanna. Nie wiemy, co skłoniło dziewczynę do przeprowadzki z dużego Miasta do małego Miasteczka tylko po to, by rozpocząć pracę w biurze przesyłek niedoręczonych.
Mila… Jak udaje jej się pozostać niezauważoną przez szefową biura?
Jaki tak naprawdę jest sąsiad Zuzanny, pan Stanisław?
I kim właściwie są Tekla i Gaspar? Jak można nazwać uczucie, które ich połączyło?
By poznać odpowiedź na te i inne pytania, należy zajrzeć do książki. Zapewniam, że warto.
Przejdę teraz do stylu. Jest jedyny w swoim rodzaju. Przyznaję, że to pierwsza książka Pani Nataszy, z którą miałam przyjemność. Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że nie ma osoby która nie przeczytałaby tej powieści jednym tchem. Ledwo weźmiemy ją w ręce, a połowa stron zostaje za nami. A my chcemy czytać dalej, bo niepewność o losy bohaterów spędza nam sen z powiek.
Co mogę powiedzieć więcej? Że to książka idealna na czas okołoświąteczny, ale nie tylko. Można czytać ją w każdym momencie roku, ponieważ przywraca wiarę w ludzi i w bezinteresowne dobro. Świadczy o tym, że istnieją szczęśliwe zbiegi okoliczności i że czasem wystarczy odrobina dobrej woli, która pomoże losowi w dokonywaniu cudów. A ja w cuda wierzę. Wy również?

                                                                          Notka o Autorce 


http://lubimyczytac.pl/autor/16255/natasza-socha
Natasza Socha jest polską dziennikarką, felietonistką oraz pisarką. Urodziła się w Poznaniu. Dziś czas dzieli między stolicą Wielkopolski, a niewielką niemiecką wsią, gdzie oddaje się twórczości literackiej. Jest miłośniczką zwierząt - ma psa. Jest mężatką i ma dwójkę dzieci. Jest autorką powieści takich, jak "Macocha", "Keczup", czy "Cicha 5", "Maminsynek" oraz "Zbuki". Zajmuje się również ilustrowaniem książek dla dzieci, a także malarstwem. Lubi jeździectwo. Współautorka bloga chilifiga.pl
Żródło: http://lubimyczytac.pl/autor/16255/natasza-socha